Wczoraj dowiedzieliśmy się o powołaniu Pani Małgorzaty Stręciwilk na stanowisko Prezesa UZP. Robert napisał o tym tu.
Tak, to prawda – to właśnie za Panią Stręciwilk trzymałem kciuki.
Znamy się, choć właściwiej byłoby napisać – współpracujemy ze sobą od 2003 r., kiedy to (jeszcze jako szefowa Biura Odwołań UZP) zgodziła się zostać lubianym i cenionym wykładowcą organizowanych przeze mnie studiów podyplomowych na UWM.
Mam nadzieję, że powołanie Pani Prezes kończy dwuletni (z ogonkiem) okres bezkrólewia.
W grudniu 2013 r. Premier Tusk odwołał Jacka Sadowego, nie tłumacząc opinii publicznej powodów tej decyzji. We wrześniu 2014 r. zespół prowadzący nabór rekomendował Panią Stręciwilk. Premier jednak był już jedną nogą w Brukseli i do powołania nie doszło. Premier Kopacz zwlekała, zwlekała i zwlekała. Nie unieważniła poprzedniego konkursu, nie rozpisała nowego, ustami wiceszefa KPRM stwierdziła, że p.o. w zupełności wystarczy.
W grudniu 2015 nowa władza rozpisała nowy konkurs. Po dwóch miesiącach mamy Prezesa.
Wiem, że czytają nas sympatycy różnych partii. Myślę jednak, że (wznosząc się ponad podziałami) możemy przyznać, że tamten rząd w sprawie powołania Prezesa UZP po prostu dał ciała.
Straciliśmy dwa lata na przygotowanie porządnej implementacji. Jesteśmy w zasadzie w punkcie wyjścia, a zegar tyka… Czy my zawsze musimy robić wszystko na ostatnią chwilę, na łapu-capu, na „jakoś-to-będzie”???
Przed nową Panią Prezes stoją wyzwania prawdziwie karkołomne, w tym:
- przeprowadzenie implementacji, co oznacza nie tylko przepchnięcie jakiejś w miarę zgrabnej nowelizacji, ale także
- przygotowanie niezbędnej infrastruktury informatycznej, która będzie działać (vide kazus wyborów samorządowych AD 2014).
Do tego wypadałoby uzupełnić braki kadrowe – cały czas mamy wakaty na stanowisku szefa Departamentu Prawnego i Departamentu Kontroli Doraźnej.
Z zainteresowaniem będę przyglądał się relacji Prezes UZP – KIO. Z jednej strony Pani Stręciwilk jeszcze kilka dni temu należała do tej samej drużyny, co pozostali członkowie Izby. To oznacza, że te stosunki będą naturalnie cieplejsze niż za czasów Pana Sadowego. Z drugiej strony wszyscy, w tym z pewnością Pani Prezes, mamy świadomość niedoskonałości niektórych wyroków Izby i przyczyn, dla których nie zostały one zaskarżone do sądu.
Mam nadzieję, że Pani Małgorzata Stręciwilk będzie uważnie śledziła orzecznictwo KIO (w końcu była redaktorem Zeszytów Orzeczniczych) i nie zawaha się zaskarżyć wątpliwe rozstrzygnięcia do sądu.
Liczę też na wznowienie Zeszytów Orzeczniczych – od grudnia 2014 r. nic się nie ukazało, a wydawcą jest UZP.
Chciałbym, aby Urząd kontynuował opracowywanie wzorcowych dokumentów – sądzę, że jest to instrument efektywniejszy niż niejedna opinia prawna.
Warto również pomyśleć o współpracy z całym środowiskiem naukowym. Dziś często pod nazwą „konferencji” organizowane są czysto komercyjne przedsięwzięcia, które rzadko stanowią forum wymiany poglądów naukowych.
Lista życzeń jest z pewnością dłuższa – być może będzie jej poświęcony osobny wpis. Trzymam kciuki, aby (a niech tam – zaryzykuję) Pani Małgosia tym licznym zadaniom (oczekiwaniom) podołała.
Ze swojej strony gwarantuję przyjazne recenzowanie Jej działań, ale „amicus Plato, sed magis amica veritas„.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }