Lubię buszować po forach poświęconych zamówieniom publicznym. Od czasu do czasu trafiam tam na wpisy, których autorzy pytają, co zrobić gdy wykonawca – już na etapie realizacji zamówienia – przestaje spełniać warunki udziału w postępowaniu określone w ogłoszeniu i/lub SIWZ.
Nic.
To prawda, że rozsądny zamawiający (nie uważasz, że takich zamawiających jest wciąż zbyt mało?) konstruuje je w celu zapewnienia bezproblemowego wykonania zamówienia. To prawda, że muszą być one związane z przedmiotem zamówienia. To prawda, że w niektórych z nich chodzi o sprzęt i ludzi potrzebnych do realizacji zamówienia. To prawda, że wykonawca musi wykazać, że będzie dysponował zasobami podmiotu trzeciego do realizacji zamówienia. Prawda, prawda, po trzykroć prawda…
Ale przecież wykonawca musi wykazać, że spełnia warunki najpóźniej w dniu, w którym upłynął termin składania ofert. To, co stanie się po tej dacie nie może mieć wpływu na ocenę wykonawcy.
Załóżmy więc, że w warunkach udziału w postępowaniu wpisujemy, że wykonawca a/ ma mieć trzy stacje benzynowe, wiadro z piachem i sorbentem oraz dwie pary rękawic ochronnych, b/ dwóch ochroniarzy z licencją na zabijanie, c/ polisę OC.
Otwieramy oferty. Sprawdzamy dokumenty (uważam, że stawianie warunków bez żądania dokumentów jest bez sensu). Wszystko się zgadza.
Następnego dnia: a/ jedna stacja nie wytrzymała wojny cenowej i spłonęła, b/ jednen ochroniarz skorzystał z licencji i zastrzelił drugiego, c/ polisa wzięła i wygasła (stacja zresztą już też).
I co? I nic!
Na dzień otwarcia ofert były wszystkie dokumenty i spełniał warunki. Na dzień otwarcia nie było nieprawdziwych informacji. Nie ma podstaw do żądania wyjaśnień i wzywania do uzupełnienia. Zatem procedujemy, jakby nic się nie stało. A gdyby wykonawca wygrał i (nie wiedzieć czemu) chciał się rakiem wycofać z postępowania… to mu wadium zatrzymujemy. Dura lex w czystej formie! Choć chyba lepiej napisać durak lex.
To samo dotyczy sytuacji, w której te nieszczęśliwe przypadki nastąpią już po podpisaniu umowy. Nic się z tym nie da zrobić. Wykonujemy umowę… jakby nic się nie stało.
Chyba, że…
zamawiający jest rozsądny i w umowie przewidział warunki realizacji zamówienia i konsekwencje ich niespełniania.
Muszę przyznać, że często obserwuję, iż stosowne stypulacje odnoszą się do posiadania uprawnień przez wykonawcę, czasem do osób biorących udział w realizacji (np. kierownicy robót). Wynika to jednak raczej z ustawowego charakteru danego wymogu, niż (niestety) z roztropności zamawiającego.
Kato Starszy miał swoją formułkę końcową. Andrzej Lepper – także.
Ja chyba będę każdy wpis kończył takim hasłem (wersja robocza – przewiduję dalsze szlify): Nigdy dość czasu na porządne przygotowanie postępowania.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Witam Panie Macieju,
ciekawy artykuł i zmora zamawiających – wyegzekwować to co było w SIWZ w warunkach udziału, z autopsji wiem, że problemów z tym procederem jest co nie miara, i trudno nad tym zapanować. Bo niby postępowanie przygotowane jak należy wykonawca oświadczył, że wszystko ma lub będzie miał, a potem … jest jak zwykle 🙂 Tu już to akcji wkracza również KC i dobrze przygotowana umowa, by mieć „haka” na wykonawców – chyba jedyna broń choć nie zawsze skuteczna.
Pozdrawiam
Pani Anno, o to mi właśnie chodziło w tym wpisie. Dobrze mieć świadomość, że same warunki udziału w postępowaniu nie zabezpieczą zamawiającego przed problemami na etapie realizacji zamówienia. Nawet wtedy, gdy są perfekcyjnie przygotowane (co wcale nie jest powszechną praktyką). Klucz to – jak to Pani ujęła – dobrze przygotowana umowa. A czy jest to „broń” skuteczna? Na pewno im lepiej przygotowana, tym skuteczniejsza, choć ostatecznie będzie to uzależnione od skuteczności naszego wymiaru sprawiedliwości. Na to oczywiście zamawiający nie mają już wpływu. Zalecam im jednak przyjrzenie się swoim umowom w sprawach ZP – na to mają wpływ, a z pewnością da się je udoskonalić.