Wiele portali (choć UZP jak dotąd milczy) donosi, że 5 stycznia Komisja Europejska przyjęła Jednolity Europejski Dokument Zamówienia. O JEDZu rok temu pisałem tu.
Urzędnicy, którzy to stworzyli zapewniają, że teraz świat będzie lepszy.
Zobaczymy.
Ja mam pewne wątpliwości. Wynikają one głównie z faktu, że prawo zamówień publicznych na poziomie europejskim regulowane jest dyrektywami, a nie rozporządzeniami.
W konsekwencji krajowe akty prawne (ustawy) poszczególnych państw mogą różnić się między sobą. W szczególności niektóre określenia mogą odbiegać od nazewnictwa użytego w dyrektywach.
To zaś może sprawić, że unijny JEDZ (choć pewnie przyjmie się ESPD – European Single Procurement Document) będzie dla wielu wykonawców po prostu nieczytelny.
Ale dajmy JEDZowi szansę.
W doniesieniach medialnych, w także w komunikacie prasowym KE nie zamieszczono namiarów na przyjęty dokument.
Pozwalam sobie tę lukę uzupełnić.
Otóż ESPD został wprowadzony na mocy Rozporządzenia wykonawczego Komisji (UE) 2016/7 z dnia 5 stycznia 2016 r. ustanawiającego standardowy formularz jednolitego europejskiego dokumentu zamówienia.
Jest on dostępny w bazie EUR-lex pod tym adresem. PDF dostępny jest tu.
Oczywiście nie znalazłem czasu, aby przeczytać ten dokument. Zwróciłem jednak uwagę na dwie kwestie.
Po pierwsze Komisja dokona przeglądu praktycznego ESPD do 18.04.2017 r. (rok od daty implementacji dyrektywy). Nie można więc wykluczyć, że wkrótce wprowadzone zostaną jakieś zmiany.
Po drugie ESPD obowiązuje w postępowaniach unijnych, a decyzja o ewentualnym zastosowaniu go w postępowaniach, które nie są objęte dyrektywą należy do władz krajowych. W tym kontekście przypominam swój postulat z grudnia 2014, by zamiast ESPD wprowadzić „krajowy dokument zamówienia”, który – jako wykorzystywany częściej niż ESPD – będzie w większym stopniu uwzględniał polskie prawo zamówień publicznych.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }