Wyrok dla kapłanów in-house w Polsce (C‑285/18).
Okoliczność, że zamówienie typu in- house w rozumieniu art. 12 ust. 1 dyrektywy 2014/24 nie jest objęte zakresem stosowania tej dyrektywy, nie może zwalniać państw członkowskich, ani też instytucji zamawiających, od poszanowania zasad równego traktowania, niedyskryminacji, proporcjonalności i przejrzystości;
zatem
udzielenie zamówienia typu in- house, które spełnia warunki określone w art. 12 ust. 1 lit. a)-c) dyrektywy 2014/24, nie jest samo w sobie zgodne z prawem Unii.
Ten wyrok potwierdza nasze krajowe przekonania (KIO 2567/17), choć bywa różnie (KIO 96/17).
Szkopuł w tym, że my tu w Polsce mamy dwa in-house… jeden uregulowany w PZP, drugi mający swe źródło w ustawie o gospodarce komunalnej.
To dwoistość in-house to jest dopiero sztuka, istne prestidigitatorstwo.
Nie wdając się jednak w arcyciekawe szczegóły tzw. bezumownego/powierzeniowego/administracyjnego in-house (nomenklatura zaczerpnięta z różnych opracowań tematu), czas i tej procedurze zacząć się przyglądać przez pryzmat sprawy Irgita, choćby po to, by nie stała się procederem.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
W ustawie o gospodarce komunalnej nie ma zamówienia in house, ponieważ nie wchodzimy w ogóle na grunt zamówień publicznych.
Jeżeli powierzanie zadań własnych spółkom lub zakładom budżetowym jest niezgodne z prawem, to dochodzi do wielkiego absurdu – w jakim celu można w takim razie powołać np. spółkę zajmującą się gospodarką komunalną? Żeby konkurowała na wolnym rynku z firmami prywatnymi? Taka konkurencja to jest dopiero „kontrowersja”.
ad vocem – wyjątek:
z zadań własnych gminy polski ustawodawca jedynie odbiór lub odbiór i zagospodarowanie odpadów ograniczył do stosowania ustawy Pzp