Jeden z byłych słuchaczy kierowanych przeze mnie studiów podyplomowych PZP poprosił mnie o pomoc. Sprawa, choć indywidualna, ma szerszy kontekst.
Pokazuje bowiem jak w Polsce psuje się prawo.
Postanowiłem więc problem ten opisać na blogu. Ze zrozumiałych względów nie podaję danych bohaterów tej historii.
Zamawiający prowadził przetarg na roboty budowlane, które miały być wykonane w dwóch mieścinkach. Wpłynęło sporo ofert, dwie z nich wzbudziły wątpliwości zamawiającego. Szczerze mówiąc, musiały wzbudzić, ponieważ ich ceny były niższe o więcej niż 30% od średniej wszystkich ofert.
Wykonawcy zostali więc po bożemu wezwani do złożenia wyjaśnień. W odpowiedzi obaj stwierdzili, że dadzą radę (po polskiemu: jakoś to będzie, panie 🙂 ).
Na dowód przedstawili kosztorysy, z których wynikało, że prace w jednej z mieścinek wykonane zostaną gratisowo.
Zamawiający uznał, że wyjaśnienia wykonawców potwierdzają, że oferta zawiera rażąco niską cenę. Oferty zostały odrzucone, wykonawcy nie wnieśli odwołań.
Byłoby pewnie po sprawie, gdyby nie fakt, że w grę wchodzą pieniądze unijne.
Zatem – kontrola.
Zdaniem kontrolerów mogło dojść do naruszenia PZP, bowiem wynagrodzenie w tym zamówieniu ma charakter ryczałtowy, cena więc obejmuje wszystkie koszty bez względu na ilości podane w przedmiarach oraz (uwaga, uwaga!!!) bez względu na to, czy ceny jednostkowe robót w ofercie odpowiadały poziomowi cen w okresie ich wykonywania.
No to jest jakaś aberracja, drodzy państwo!!!
Ja rozumiem, że ryczałtowy charakter wynagrodzenia ma swoje konsekwencje, ale nie wiedziałem, że cena ryczałtowa nie może być rażąco niska (a do tego sprowadza się argumentacja urzędników).
Gdyby przyjąć takie rozumowanie, zamawiający musiałby zawsze uwzględniać tłumaczenie w stylu: „daliśmy 30% rabat” albo „połowę robót zrobimy za friko”.
A przecież chyba z takimi własnie praktykami jak opisana wyżej, walczy nasze państwo, czyż nie? To właśnie po to wzmocniono całkiem niedawno mechanizm weryfikacji ceny oferty, czyż nie?
Pamiętasz, jak grzmiano w Sejmie, że niska cena to bubel i plajty?
Przyznanie racji kontrolerom oznaczałoby, że cała ustawowa konstrukcja rażąco niskiej ceny stałaby się martwą literą.
Na koniec łaskawi urzędnicy dali zamawiającemu jeszcze jedną szansę – zażądali wyczerpujących wyjaśnień, które powinny jednoznacznie udowodnić, że cena została źle skalkulowana (a wcześniej napisali, że przy ryczałcie kalkulacja jest nieistotna), jest niewiarygodna w porównaniu do cen rynkowych, a wykonanie umowy mogłoby być nieopłacalne i zagrażać jego realizacji.
Do tego proponuję jeszcze zażądać zaświadczenia, że „mieszkanie jest panu naprawdę potrzebne„ (młodszym Czytelnikom polecam serial Alternatywy 4).
Działania tych kontrolerów uznaję za psucie prawa. Przez takie historie zamawiający tracą chęć do tropienia nieuczciwych praktyk.
Przepisy zostały prawidłowo zastosowane, wykonawcy przyznali, że nie uwzględnili wszystkich kosztów wykonania zamówienia, decyzji o odrzuceniu nie zaskarżyli do KIO. Ktoś tu wykazuje sporą nadgorliwość…
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }