Ostatnio na zamówieniowym forum internetowym pojawiło się pytanie o losy projektu nowelizacji dotyczącej progu. Wiesz zapewne, że nasz Sejm pracuje nad podniesieniem granicy stosowania PZP do 30.000 EURO. Część posłów przebiła tę ofertę (do 50.000 EURO – a co tam!!!) – Sejm równolegle obrabia więc obie te propozycje.
Wyjdę na dziwaka, ale korzystając z przerwy świątecznej obejrzałem sobie posiedzenie podkomisji nadzwyczajnej kierowanej przez Posła Szejnfelda. Zajęło mi to mniej więcej tyle, ile niektórym zajęło obejrzenie „Kevina samego w domu„. Każdy spędza święta po swojemu 🙂 Przejrzałem też kilkaset stron dokumentów opracowanych na potrzeby tej noweli – to już zajęło mi nieco więcej czasu.
Myślę, że teraz mam prawo podzielić się z Tobą swoją opinią na temat pomysłu podniesienia progu stosowania PZP. Zacznę od tego, że jestem na nie.
Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że nie wiadomo, czemu ten ruch ma służyć. Mówi się o odbiurokratyzowaniu najtańszych procedur, obniżeniu kosztów postępowań najtańszych, ułatwieniu dostępu do procedur małym, lokalnym wykonawcom. Tylko, że żaden z tych argumentów nie pojawia się w dokumentach oficjalnych (tj. w uzasadnieniu projektu). Jesteśmy więc w sferze nie tyle twardych faktów, ile naszych domysłów.
Co gorsza, niektórzy orędownicy pomysłu podwyższenia progu posługują się jedynie swoimi wyobrażeniami (by nie rzec – marzeniami) o skutkach wprowadzonych zmian. Tytułem przykładu wskażę na pewną Panią, która reprezentowała Związek Rzemiosła Polskiego i twierdziła, że podniesienie progu do 40.000 EURO otworzy rynek zamówień lokalnym rzemieślnikom, których nie stać na obsługę prawną, a którzy zarobione pieniądze wydadzą na rynku lokalnym. Poza tym taki lokalny rzemieślnik solidnie wyremontuje szkołę, w której uczy się jego dziecko (sic!).
Pośmiałbym się z tego, gdyby nie chodziło o bardzo poważną zmianę prawa.
Jestem na „nie” także dlatego, że projektodawca nie raczył zastanowić się nad wszystkimi konsekwencjami tej zmiany. To jest klasyczny przykład wylewania dziecka z kąpielą. Jeżeli projekt przejdzie, wykonawcy w postępowaniach o wartości do 150.000 zł. brutto (propozycja poselska sięga 250.000 zł. brutto!) będą pozbawieni jakiejkolwiek ochrony prawnej, nie będą działały normy chroniące uczciwą konkurencję, postępowania nie będą ogłaszane w BZP, a umowa będzie mogła być zawarta na czas nieoznaczony. To jest ułatwienie dostępu do zamówień publicznych?
Najciekawsze w tym jest stanowisko UZP. Jest to podmiot, który projekt przygotował i opracował jego uzasadnienie. Wytrwałym polecam ten ostatni dokument, a w szczególności OSR (ocenę skutków regulacji) – na s. 44 czytamy m.in. „projektowane przepisy mogą ograniczyć dostęp wykonawcom do zamówień publicznych na zasadach niedyskryminacyjnych”. Do rzadkości należy sytuacja, w której projektodawca zniechęca Wysoką Izbę do uchwalenia projektu.
Projekt został potraktowany przez rząd jako „pilny”. Ale już po I czytaniu w Komisji Gospodarki chyba ten przymiot stracił. Posiedzenie podkomisji odbyło się 23.10.2013 r. Kończąc je Poseł Szejnfeld stwierdził, że nie wie, kiedy zwoła kolejne posiedzenie i … wybuchnął śmiechem.
Projekt rządowy (ten dotyczący 30.000 EURO) dotyczy też zwolnień dla uczelni publicznych i instytucji kultury. Pamiętam, jak odchodząca Minister Kudrycka uznała skierowanie projektu do Sejmu za swój największy sukces. Problem progu stosowania ustawy spowodował wyhamowanie impetu, z jakim wszedł na Wiejską. Oznaczać to może, że sukces Pani Prof. Kudryckiej trafi do lodówki.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }