Pamiętasz, jak krytykowałem podniesienie progu do 30.000 EURO?
Wciąż uważam, że był to ruch pod prąd potrzeb systemu zamówień publicznych w naszym kraju. O ile bowiem postępowania „ustawowe” wyglądają mniej-więcej tak samo, o tyle w postępowaniach „podprogowych” panuje wolna amerykanka – każdy zamawiający kopiuje wprawdzie rozwiązania znane z PZP, ale już rozumie je po swojemu.
Mój ulubiony klient od tygodnia w pocie czoła pracuje nad przygotowaniem oferty w jednym z takich postępowań.
Od tygodnia dostaję telefony lub e-maile treści „Czy tak może być?” albo „Czy za to mogą nas odrzucić?”.
I od tygodnia niezmiennie odpowiadam „gdyby to postępowanie było prowadzone na podstawie PZP to tak by nie mogło być” albo „w takiej sytuacji odrzucenie zaskarżylibyśmy do KIO, ale nie zaskarżymy” albo „ustawa nakazuje wezwać do uzupełnienia brakujących dokumentów, ale tu ustawy się nie stosuje” itd, itp.
A postępowania o wartości poniżej „progu bagatelności” miały być tak banalnie proste…
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }